W związku z totalnym megawkurzeniem remontowym musiałam trochę pary upuścić pogrążając się w ponurej depresji, ale już jestem;) Remont trwa w zawieszeniu, podobno w przyszłym tygodniu mają w końcu naprawić usterkę...podobno...nie uwierzę, jak nie zobaczę, a do tego czasu nie ruszam pokoju Flo, żeby się nie denerwować...no trochę ruszyłam, poszylam abażury, pomalowałam krzesełko i takie tam, ale wszystko pokażę, jak w końcu nie będę musiała tak manewrować aparatem, żeby nie bylo dziur w suficie widać;P
Tymczasem, jako osobnik dotknięty chorobą niespokojnych rąk, nie wysiedziałam długo w bezczynności i wzięłam się za druty...a jak się wzięłam, to chciałam wszystko naraz zrobić, stąd dziś głównie projekty rozgrzebane, przewidziane do szybkiego ukończenia, acz niekoniecznie;)
sweterk z kotkiem z cudnej włóczki frotkowej upolowanej w lumpeksie:
I szaliczek do kompletu;)

A reszta to rozciągnieta mitenka dla dziecka...rozciągnięta, bo dziecko uparło się włozyć ją do góry nogami i ściągacz nie wytrzymał...nic, następne będą z włóczki elastycznej;P Mitenki jednak wciągnęły mnie na dobre, jak się na Waszych blogach naooglądałam, więc będę próbować wciąż i od nowa..;)
W ramach nadrabiania obowiązków matczynych po strasznie zapracowanym tygodniu, popełniłyśmy też z Flo różne rękoczyny...obie mamy mnóstwo chęci, a mało zdolności, toteż skutki są malo reprezentacyjne raczej.
Wczoraj kleiłyśmy obrazki z plasteliny i oprócz spłodzenia armii agresywnych ślimaków...agresywnych, bo dziecko latało z nimi po domu i wydawała straszliwe dźwięki atakującego lwa;)
- powstały też takie oto dwa zwierzątka...no, kto zgadnie co to?;)
I na koniec kilka fantastycznych zdobyczy ze szmateksu. Jakoś tak się złożyło, że w jednym tygodniu trzy razy trafiałam na torby na robótki...nie, żeby trzy były mi potrzebne, ale są tak cudownie angielskie i staromodne, że nie mogłam przejść wobec nich obojętnie;)
Ta największa jest dosć poturbowana w środku, ale ma fantastyczny wszyty centymetr i pojemność idealną do upchnięcia wszystkich pozaczynanych rzeczy.
Ta średnia, na powyższym zdjęciu już wyładowana robótkami, z kolei jest w idealnym stanie i nadaje się w sam raz do noszenia ze sobą w gości;)
A ta trzecia...tak pomyślałam, ze się z Wami podzielę. Ale nie wypada przecież ofiarować komuś pustej torby (bo jeszcze z torbami pójdzie;), więc pomyślę nad jej napełnieniem i za dni parę wystąpi w roli oficjalnej rozdawajki.

Napisałam się dziś Kraszewski, ale przyszły tydzień też szykuje się zarobiony, więc wolę popisać na zapas, zwłaszcza, że widzę, że wiernie mnie odwiedzacie mimo mojego braku systematyczności;)
No pewnie że wiernie, a co. Kogo mam hołubić jak nie przyszłą teściową syna;)
OdpowiedzUsuńPat, jak masz ochotę, to zrób mi mitenki, co? Bo ja nie umiem :(
Słuchaj Pat, czy ja juz mogę sie zapisać na rozdawaję? Potem nie będę miała czasu, zapomnę albo co. Jeżeli mnie nie wylosujesz, to trudno, obejdę sie smakiem i sama sobie uszyję.
OdpowiedzUsuńMogę tez uszyć coś dla Ciebie.
Madziu, ale ja jeszcze nie umiem...ja się dopiero staram nauczyć;) Jak do zimy zdążę, to oczywiście nie ma problemu!
OdpowiedzUsuńMarynu, zapisuję Cię w pamięci i dopiszę jak przyjdzie czas, aczkolwiek rozdawajka pewnie już za parę dni....zależnie od mojego czasu:/
Fajna ta wełenka z której dziergałaś;-)
OdpowiedzUsuńZakupy ekstra.
No pewnie, ze wiernie zaglądam... jakże by inaczej... Fajkowy kotkowy...
OdpowiedzUsuńSweterek - pjjjęęękny jest :))) - za krecikiem mogę rzec: ach, jo... Kiedyś wrabiałam wzory, jak byłam młodsza. Może czas wrócić??? Tak Ci to zachęcająco wyszło...
OdpowiedzUsuńZwierzątka to, jak mniemam: miś i ślimak...? Zgadłam??? Na rozdawajkę czekam więc, zamiast Kraszewskiego to ja bym do porównania uzyła długości przemówień Fidela Castro. Ale nam i tak lepiej, przynajmniej możemy Cię czytać siedząc :)))
Ja tam nie narzekam na długość Twojego posta - raczej na krótkość!
OdpowiedzUsuńTyle się u Ciebie dzieje, a tu ledwo się rozsiadłam wygodnie - już koniec czytania :-/
Sweterek jest cudny!!
Potwornicka całkiem składnie lepi - misiek, ślimak, a to żółte w kropki to może biedronka taka jakaś, względnie kaczka?? Albo ten lampion z dyni ;-D
Pokaż go koniecznie!
Swoją drogą - lumpeksy masz do pozazdroszczenia! Że też w moich takich czarodziejskich toreb nie mają!
kotecek bajera !!!!, torbecki słodkie
OdpowiedzUsuńja wiem,że to nie pocieszenie ale znajomej w pracy zerwali cały dach na bloku, przez tydzień były deszcze , woda lała jej się ciurkiem z sufitu w całym mieszkaniu, teraz dochodzi się o remont od tej firmy co dach robić ma, a dachu na razie nie ma
Dla mnie to pies, slimak i śpiący kot:)
OdpowiedzUsuńRozdawajka szykuje się miła:)
Sweterek landrybkowow-kotkowy - cudny jest:)
A depresjom powiedz STOP, pisz więcej i częściej:)
Ivalio, prawie zgadłaś! To trzecie, zółte rozmazane po papierze to...piesek;)) Młoda zafiksowala sobie, że kończyny przylepia się w pobliżu tułowia a nie na drugim krańcu kartki, więc żeby mieć pewność, że trafi, nalepiła wszystkie na tułów;)
OdpowiedzUsuńKasiu, a wiesz, ze to nawet pocieszające;) W końcu u nas, jak znowu zacznie padać, to wystarczy kilka wiader podstawić, a przy kompletnym braku dachu to pewnie i wanna nie pomoże...:/
Zakupy poczyniła urocze;)Rozdawajka szykuję się urocza...juz nie mogę sie doczekać:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedzinki jest mi bardzo miło na serduchu*
Ciepło pozdrawiam!
Zostałas otagowana :)
OdpowiedzUsuńhttp://wioseczka.blogspot.com/2010/10/tag-czyli-zostaam-otagowana.html
super sweterek :)Filemon??/ niee Filemon to ten czarny był nie?? to tendrugi w takim razie
OdpowiedzUsuńkubuś???? tygrysek???
hmmmm rozdawajka?? moze znowu mi sie poszczęści??? :)
pozdrawiam
Spróbować chciałam uszyć sobie sama nie czekając na łut szczęścia w losowaniu u Ciebie i sama wiesz, że nie potrafię. No i liczyć mi jednak na ten łut przyszło...
OdpowiedzUsuńObietnica uszycia "czegoś" dotyczy jednak form płaskich.