Czyli nie chcę się zarzekać, ale idzie ku dobremu... wściekle uciażliwe wakacje się skończyły, podobnie jak wolne Potwornickiej, a za chwilę i zwolnienie Nadwornego i Gajowa, powoli podnosi łeb znad klawiatury, a nawet wygrzebała włóczki i materiały z otchłani szafy...jeszcze tylko przypomnę sobie jak się nazywam, strząsnę resztki traumatycznego lata z głowy i wracam do życia;)
Aniu, Ivalio dziękuję za pamięć! W następnym poście odpowiem na zaproszenie - muszę sobie przypomnieć co lubię, bo na razie wiem tylko, czego nie lubię:P A teraz idę się ponapawać ciszą w domu....godzina bez dzikeigo wrzasku "nie, nie, nie" (tak Potwornicka ma szczytową fazę buntu dwulatka;) - bezcenne!
środa, 1 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
witam, otrząśnij z siebie traumę i wracaj!!! :)
OdpowiedzUsuńWitaj! Wytrwaj, to kiedyś minie:)))
OdpowiedzUsuń(jakieś 20 lat przed Tobą jeszcze, ale w końcu wyfrunie i będzie miała tak samo - czyż to nie pociaszające?, hehehehe:)))
Wygrzebuj wygrzebuj i twórz....
OdpowiedzUsuńJeszcze zatęsknisz za tym "nie"...
OdpowiedzUsuńOstatnio miałam poważna rozmowę z moim Qurczęciem, kiedy to wtulając się oznajmiła: Musiu, teraz się muszę naprzytulać, bo jak będę duża, to mi mąż nie da...
Pozdrawiam i wytrwałości życzę... dwulatkowy bunt mija... a potem przychodzi 3-,4-,5-latkowy itd... a każdy jest gorszy... wiem coś o tym... Teraz masz tylko:nie, nie, nie.... potem dochodzi jeszcze pyskówka...
Hehehehe, i ja się też napawam tą ciszą :)))
OdpowiedzUsuń