piątek, 24 września 2010

Tangerine Dream

Odpowiadając na zapotrzebowanie społeczne, dziennika remontowego część trzecia;)


Dzień czwarty

7.00: Gajowa rodzina wstawszy o nieludzkiej porze rusza na poszukiwanie farb, podrzuciwszy uprzednio młodzież do placówki.

9.00: Gajowa rodzina minus jeden od 2 godzin siedzi w markecie budowlanym i deliberuje nad kołkami, listwami (czemu producenci listew nie mogą dogadać się w kwestii kolorów z producentami paneli oraz czemu coś co wygląda jak kafelki łazienkowe niedomyte przez Gajową nazywa się dębem antycznym?:) i farbami…

10.00: Gajowa rodzina stoi w kolejce do kasy nie kupiwszy połowy rzeczy, ale biała farba jest!

11.00: Gajowa przystępuje do malowania przedpokoju…ale zaraz śniadanka nie było!

11.30: Po śniadanku...jakaś kawa by się przydała...i po papierosy trzeba skoczyć

12.00: Gajowa w lumpeksie ogląda boskie poszwy Laury Ashley (zaprezentowane zostaną w terminie późniejszym).

12.30: Chyba trzeba do domu wrócić…

13.00: To jeszcze tylko pranie wstawię…

14.00: Po godzinnym siedzeniu w cichej zadumie przed kręcącą się pralką Gajowa sobie uświadamia, że czas stawić czoła oranżowi…

15.00: O jak fajnie i szybko się maluje!:) Pierwsza warstwa położona!

15.30: Pierwsza warstwa wyschła, przedpokój wygląda identycznie jak przed malowaniem.

16.30: Gajowa z zaciętą miną kończy drugą warstwę…przedpokój w końcu wyszedł naprzeciw oczekiwaniom i zmienił kolor ze wściekłego oranżu na oranż lekko utemperowany…”Prawda, że już prawie nie widać?” – zapytuje Gajowa Nadwornego, który cały dzień krążył po lekarzach i zusach, a teraz wkracza do domu z Potwornicką. „Kolol!” wykrzykuje radośnie Potwornicka, tym samym burząc wszelkie złudzenia co do tego, że przedpokój jest prawie biały.

17.00: Przez ostatnie pół godziny Gajowa używała bardzo brzydkich wyrazów, a Potwornicka udając, że się bawi pilnie notowała…

Dzień piąty

8.00: Zapada decyzja, że więcej wybielania nie będzie…Gajowa zamierza rzucić na ściany kolor docelowy, zwany przez producenta „Mglistym porankiem”, a zdaniem Nadwornego to po prostu jakiś niebieski. Gajowa zamierza ocwanić przeciwnika nadając ścianom strukturę...z powodu nieuchronnie zbliżającej się utraty płynności finansowej, Gajowa decyduje się nie kupować bajeranckich tynków gotowych, tylko jakieś takie kuleczki dosypywane do farby;P

9.00: Powrót z kuleczkami. Tym razem bez zwłoki Gajowa miesza kuleczki z farbą, zamachuje się wałkiem i….wszystkie kuleczki oddzielają się od wałka i farby i lądują na i tak już zmarnowanej fryzurze Gajowej;P

10.00: Gajowa osypując się kuleczkami jak choinka w lutym patrzy na ścianę tak, że ta blednie z przerażenia o trzy tony i nie zważając na chrzęst pod nogami atakuje ją ponownie wałkiem, tym razem miarkując siłę zamachu…Nadworny w tym czasie pogwizdując wesoło maluje salon rzucając w przerwie do Gajowej "A malować lewą ręką to ja mogę, wiesz?” …”już niedługo” dodaje w myślach wkurzona Gajowa, gdy sobie uświadamia, że niepotrzebnie po tych drabinach 5 dzień skacze…

12.00: Przedpokój pomalowany….kuleczki w efekcie ostatecznym rozmieszczone są dość losowo...głównie w tych miejscach, w których nie były potrzebne;P Nadworny ocenia efekt i rzuca…”Bo wiesz, to trzeba było wiertarką wymieszać" nie zdając sobie sprawy jak niewiele brakuje, żeby Gajowa została wdową-mężobójczynią. W ramach zemsty Gajowa doszukuje się smug w pomalowanym salonie i bezlitośnie każe zamalowywać.

13.00: Nadworny kończy salon….malował go 10 razy krócej niż Gajowa mniejszą sypialnię;P Gajowa natomiast bierze się za tynki w kuchni, onegdaj koloru gołębiego obecnie koloru gołębia z biegunką, który nie zdążył do toalety. Gajowa ma kuchnię w stylu angielskim, ale zamierza go nieco odświeżyć, toteż do przedpokojowego poranka hojnym gestem chlusta barwnikiem morskim...po godzinie okazuje się, że był to średni pomysł, gdyż kuchnia zmieniła styl na prowansalski z zajerzyście błękitną ścianą.

14.00: Gajowa korzysta ze zgromadzonych zasobów białej farby i majstruje na lazurze szybką przecierkę…bez rękawiczek, w związku z czym do dziś nie może domyć paznokci. Efekt ostateczny dalej mocno po oczach bije, ale przynajmniej można już wejść do kuchni bez ciemnych okularów.

Fajrant na obiad (po 5 dniach żywienia się kanapkami) oraz szybkie szycie…w końcu maszyna odkopana, więc Gajowa po prostu musi sprawdzić, czy jeszcze umie;)

18.00: Błękit zaczyna odłazić....Gajowa wyje ze wściekłości...błękit wstrząsany rezonansem wycia odłazi tym bardziej…Nadworny przysięga, że jeszcze raz odskrobie i powtórzy procedurę malowania, Gajowa szuka rozpaczliwie na Picassie zdjęć wnętrz z odłażącą farbą, żeby wiedzieć jaki to styl wnętrzarski;)

A dni kolejne właśnie się dzieją, upływając głównie na czekaniu na szafowe drzwi i sprzątaniu….kto nam pozwolił tyle śmieci nagromadzić?? No kto? My przecież porządni z natury jesteśmy, a tu na śmietniku dziesiąty wór przydasiów niepotrzebnych i pamiątek sprzed lat, które nie wiadomo co upamiętniają, bo już nikt nie pamięta;) W międzyczasie Gajowa z Nadwornym obeszli jedną puszką Reddsa 3 rocznicę slubu, dochodząc do  wniosku, ze w obecnych okolicznościach celebrować nie ma co, bo sam fakt wytrzymania ze sobą remontów, chorób, wychowywania 'problem child' i innych jest najlepszą karą nagrodą;)

W weekend kolejna, chyba już ostatnia odsłona remontu części głównej;) Gajowa zamierza też przełamać się i użyć aparatu Nadwornego, bo karta zaginęła zdaje się na zawsze…

Wszystkim, którzy dobrnęli do końca dzisiejszej relacji….wyrazy szacunku, mnie by się chyba czytać nie chciało;)

15 komentarzy:

  1. Mnie wręcz przeciwnie:)Świetnie się tu czyta.Można poprawić sobie humor(pozytywnie)W pewnych momentach-widzę swoje odbicie.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. ....doczytałam z wypiekami na gębuli... chyba wpadnę na tę niebieskość luknąć... i 100 lat rocznicowo odśpiewać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrnęli :))) Gajowa świętą kobietą powinna była zostać :))) GRATULACJE wielkie z okazji pięknej rocznicy ślubu! Buziaczki wytrwałym :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Gajowa, dawaj zdjęcia wreszcie!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytać się chce! I to bardzo! :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Melduję, że dotrwałam .... do końca ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz talent do pisania:)wyobrażam sobie, że taki remont jest delikatnie wkurzający jeszcze jak nie idzie tak jak się chce a Ty potrafisz go opisać jak najlepszą zabawę;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gajowo, to już naprawdę koniec????
    Jaka szkoda :(((( Te opisy, ten klimat, ten dramatyzm sytuacyjny, coś rewelacyjnego, szkoda:>
    Choć ze względu na zdrowie psychiczne Gajowej i fizyczne Nadwornego to naprawdę się cieszę z tego końca:)) NAPRAWDĘ i GRATULUJĘ KOŃCA PRAC REMONTOWYCH, mimo żalu... :)))
    (ja bym tego nie przetrwała...)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy nie sądziłam ,ze poznam Wincentego Pstrowskiego
    a) w spódnicy
    b) żyjącego jeszcze
    od kilku dni jestem w historycznej euforii... :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. ha...jak ja Cię dobrze rozumiem :):)
    tez chciałabym zeby trwał ten remont opisowo chociaż :)
    u nas malowanie skonczone
    deska czeka w przedpokoju na jutrzejsze rozdziewiczenie :)
    macham kielnią pozdrowieniowo :):)

    OdpowiedzUsuń
  11. To już koniec remontu?? Tak szybko??
    Żałuję (egoistka ze mnie!) ale jednocześnie gratuluję i czekam na okazanie tego, co uszyłaś po przymusowej przerwie :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pragnę pośpiesznie donieść, że to bynajmniej nie koniec;) Zakończone zostały tylko najbardziej brudliwe prace, a zostało jeszcze od groma...wszystko zostanie spisane i upublicznione ku przestrodze...no może oprócz słów, które własnie dobiegają z pokoju Flo, gdzie Nadworny walczy z drzwiami od szafy;)

    A że karta od aparatu się w końcu znalazła, to jutro lub pojutrze dla odmiany fotorelacja;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie tylko czytam z zapartym tchem, ale jeszcze linki wysyłam małżonkowi :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieję, że się nie obrazisz na mnie, ale całkiem nieźle się uśmiałam jak czytałam Twoje posty związane z remontem.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

szablon

Google translate