...tak się nazywa przypadłość, na którą zapadła Gajowa...zimowe zmęczenie materiału oraz nieustanne nie do końca pozytywne atrakcje, jakich dostarcza życie spowodowały zanik tej części mózgu, która odpowiada za kreatywność - aczkolwiek może to dieta, którą Gajowa się katuje, spowodowała odchudzenie nie tej części człowieka, co trzeba;)
Mimo to Gajowa popełniła bezwenne serduszka walentynkowe, zdjęcia wklei jeszcze dziś ku przestrodze;P
A przypominam, że jutro i pojutrze mamy Srebrnogajowy kiermasz - zapraszam na zakupy! Jako bonus możliwość obejrzenia Gajowej live & saute (bo dieta jeszcze nie działa;P)
środa, 10 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Gajowo miła, to wkrótce minie. Ale faktem jest , że nie ma co się zmuszać do tworzenia, kiedy weny brak. Lepiej iść na spacer, przewietrzyć głowę i najzwyczajniej przeczekać. Nim się spostrzeżesz, wena wróci ze zdwojoną siłą. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzasami trzeba po prostu odpocząć, tak najzwyczajniej na świecie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Na kiermaszu było PRZEMIŁO i niech żałują ci co nie byli! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe towarzystwo;) Dzięki niemu Gajowa jakoś przetrwała wybryki pogodowe, które odstraszyły potencjalnych klientów:/
OdpowiedzUsuńI ślicznie i pysznie w dodatku:) brak istotnych środków finansowych uchronił mnie od kompulsywnych zakupów, niestety;)
OdpowiedzUsuńA ja, baranica, wzięłam środki :) I kompulsywności nie opanowałam, no :) Mogę wręcz studium stanowić :) Efekt kompulsywności siedzi na kanapie w pokoju Smyka, z wyjątkiem chwil, kiedy bawi się z tym ostatnim w berka, w czym niestety mamusia musi brać aktywny udział ;)
OdpowiedzUsuń