...Gajowa widzi, po 5 godzinach snu;P A może raczej z przesytu tym kolorem, który w ostatnich dniach dominuje w moich pracach...jest to skutek wiosennych porządków i odgruzowywania kuchni. Gajowa sobie wymyśliła, że będzie mieć kuchnię w stylu angielskim - wymyśliła sobie z 10 lat temu i kupno mieszkania z kuchnią o powierzchni 8 m2 wcale jej nie zniechęciło...wyspy na jej środku jak w angielskim dworku zrealizować nie dała rady, po stwierdzeniu że prostokąt na 2 metry szeroki środka nie ma, ale poszalała sobie przynajmniej z kolorami. W związku z tym kuchnię ma w kolorze blado-żółtym z niebieskimi dodatkami...tyle, że jak się po sprzątaniu okazało, przez 5 lat się zrobił miszmasz kolorystyczny i niebieskich dodatków z lupą szukać.
Zatem Gajowa postanowiła błąd nadrobić i dodatków dorobić. Na pierwszy rzut poszedł żyrandol (ten który w poprzednim poście po wypraniu okazał się nie czekoladowy, a blado kremowy;P) Gajowa podmieniła go natychmiast na własnoręcznie uszyty niebieski... tkanina w kwiatki litościwie ukryła fakt, że tnąc na oko, Gajowa zrobiła wykrój o dobre ćwierć metra węższy od prototypu i musiała wszywać kliny;)
Potem Gajowa dorobiła wieniec, który w różnych odsłonach kolorystycznych króluje w tym tygodniu na blogach....mój jak zwykle ze szczyptą autorskiego nieładu, wyróżnia się swobodą interpretacji i nieprecyzją wykonania;)
A na koniec w ramach niebieskiego szaleństwa Gajowa wykonała kwiatek...kwiatek był na życzenie siostry, która chciała nim zakryć dziurki w zdobycznym polarze....niestety, co Gajowa dopiero na własne oczy zobaczyła, siostra zapomniała doprecyzować, że owe dziurki znajdują się w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, więc w efekcie koncowym Gajowej siostra chodziła by z kwiatkiem na d*** ;))
Kwiatek się nie zmarnuje, natomiast na dziury Gajowa poradziła naszyć jednak nie rzucającą się w oczy łatę...
A oprócz tego, wczoraj z podmiejskiej wyprawy Gajowa przytargała zdobyte za grosze piękne kosze wiklinowe...do tego ma całą tacę gruntowanych w międzyczasie słoiczków na przyprawy i w weekend jak zleceniodawcy i Potwornicka pozwolą, Gajowa będzie dekupażować na niebiesko, a co!:)
piątek, 26 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fiu fiu twórczy czas :)
OdpowiedzUsuńPozdrawaim
Błękit kojarzy mi się z babciną kuchnią, w której tak przyjemnie spędzało się czas w dzieciństwie... :)
OdpowiedzUsuńNiebieski jest bardzo łagodnym kolorem. Lubię go choć wolę w werski łączonej z szarością lub granatem.
OdpowiedzUsuńśliczne wszystko!
OdpowiedzUsuńha! ja właśnie z dzieciakami w pracy zaszalałam z niebieskimi wianuszkami:)
ale nam się niebnie zrobiło na blogach!
a ten abażur w kwiatki cudny! sama bym taki chciała i tą tkaninkę także;)
jest urocza!
W Twojej kuchni już nie będzie można gotować tylko podziwiać i ucztować. Choć to tylko fragmenty ale wyglądają uroczo.
OdpowiedzUsuńAbażur - przecudowny, wieniec - oryginalny. Aż miło się ogląda!
OdpowiedzUsuńAbażur fantastyczny i w dodatku ten cudny kolorek...ach serducho moje podbił :))Wianek piękny :))
OdpowiedzUsuńPat, jesteś moim idolem:)
OdpowiedzUsuńPiękny abażur:)
I ja mam niebieską kuchnię... już drugą w moim życiu! dawno, dawno temu, wyśniła mi się - stąd ten kolor. A wieniec z nieładem - fantastyczny. Chyba sprawię sobie i ja ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa i widzę, że nie mnie jednej te niebieskości się podobają;)
OdpowiedzUsuń