Dlatego czytając Potwornickiej wiersze Brzechwy, Gajowa sobie wymyśliła, że jej co poniektóre z nich zwizualizuje - są tak plastyczne, że aż się proszą o wykonanie rekwizytów, które potem, jak Potwornicka posiądzie umiejętność mowy oraz siedzenia na pupie w skupieniu co najmniej 30 sekund, będzie można wykorzystać do zabawy w teatrzyk. Gajowa zatem rozpoczęła produkcję straganowych rekwizytów:
Marchewka
Burak (podłużny wyszedł, bo w trakcie robienia Gajowa się zafiksowała, że robi buraka cukrowego...z przyczyn nieznanych;)
Czosnek
Oraz całość w jednej zupie:
Warzywa są robione na drutach z dodatkami szydełkowymi i są dość niewielkie (maks. 10 cm), ponieważ oprócz występów scenicznych mają także posłużyć do zabawy w sklep i dom (Gajowa podprogowo zamierza Potwornickiej wpajać, że jest kobietą i wara od traktorów i zapasów;))
Inspiracje rękodzielnicze do tego projektu czerpałam z genialnych pomysłów Sanki i Agaty, ale że ani szydełkowo ani szyciowo nie jestem ta biegła to zaczęłam od drutów...jak nam się sklepik w supersam rozwinie to przewiduję także eksperymenty z innymi materiałami ;)
Potwornicka, z powodu choroby, w pełni zasługuje obecnie na swój pseudonim artystyczny, w związku z czym kolekcja już powiększyła się o cytrynę i pora, a będzie rosnąć w postępie geometrycznym, jeśli nadal będziemy spędzać dnie na czytaniu lub oglądaniu bajek ;)
******
I jeszcze mała agitacja społeczna: po lewej stronie mojego bloga widzicie nowy button do Marzycielskiej poczty. Niedawno dowiedziałam się o tej akcji i poruszyła mnie, zamierzam wziać udział i Was do tego też namawiam!
No proszę gajowa ;)dzierga ;) pięknie !!!
OdpowiedzUsuńA marzycielska poczta znana , może jakieś większe pospolite ruszenie zrobimy?
siuuper!!! :)
OdpowiedzUsuńWarzywnik Wow!!!
OdpowiedzUsuńAle Ty uważaj, bo niepoprawna politycznie jesteś... zaraz Ci tu jakaś Femina wlezie i ukaże i dziecko zabrać nie daj Panie zechce... że w kobiece zatęchłe schematy ról społecznych wpychasz Potwornicką... A ona może stworzona do wyższych politycznych może nawet celów...
Miluszka
To jeszcze "Lokomotywa" do zobrazowania! :)
OdpowiedzUsuńOj, zaszalała Gajowa rękodzielniczo! Zdrówka dla Potwornickiej!
OdpowiedzUsuńJakie smakowite warzywa :P, dziergaj Gajowo, dziergaj więcej :)))
OdpowiedzUsuńSzacun wielki, po pierwsze: za to że wobec chorego dziecka nie biadolisz i nie frustrujesz się, tylko chce Ci się coś robić, po wtóre za to, że warzywka takie realistyczne!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Wam się podoba, bo nieskromnie przyznam, że mi też;)
OdpowiedzUsuńAnno, nasze myśli podążają podobnymi drogami...Lokomotywę mam w planach;) I "Na wyspach Bergamutach" też;)
Miluszko, ja od urodzenia jestem niepoprawna...politycznie też;)
Moniko, no też tak sobie pomyślałam, że możeby jakaś akcja....ale najpierw muszę dziecie wykurować, bo myśleć nie daje...
O, to ja chcę osła, którego mrówka niosła :D
OdpowiedzUsuńŚliczne, jak żywe te warzywka!
Nadrabiam wreszcie zaległości blogowe i bardzo mi się podobają rekwizyty dnia targowego ;). Świetne! Podziwiam, bo ja to bym na drutach nic coby coś warzywnego przypominało... ;)
OdpowiedzUsuńFajne urozmaicenie wstrętnego czasu choroby!