...zgodnie z zapowiedzią. Z tym, że miało być jesiennie z energią, ale się rozmyłam w jesiennej mgle..choc w sumie nie ma co na mgłę zwalać, bo rozmyłam się w przedurlopowym bezwładzie. Pracoholicy powinni być prawnie chronieni przed urlopami, bo nie można większego gwałtu na ich osobowości uczynić, niż zmusić ich do odpoczynku:)
W związku z powyższym zamiast z pieśnią na ustach szykować rodzinę do podróży, mamrocąc przekleństwa pod nosem przesnułam cały dzień miarkując pakowanie. No ale nie da się, po prostu się nie da spakować normalnie, gdy najmniejszy członek rodziny potrzebuje bagażu jak Marek Kamiński na biegunową wyprawę...choć akurat on może by nam się przydał z cennymi wskazówkami, jak w jednym niemałym aucie zmieścić bagaże małej dziewczynki i po jednej zmianie bielizny dla jej rodziców:)
Mimo to się cieszę, że jedziemy...w końcu po 2 latach na prawdziwy urlop, a nie weekendowe wyprawy wciskane między zlecenia a odgruzowywanie domu po całym tygodniu. Jako pracoholik nieuleczalny zabieram na urlop torbę włóczki (nie, to nie ona sprawiła, że bagażnik auta się nie domyka) i mam nadzieję wrócić z tą torbą wypakowaną lalkami, które od jakiegoś czasu nieśmiało tworzę...zdjęcia będą, jeśli będzie co pokazać:)
A po powrocie ruszamy z kopyta ze sklepem, odliczając dni do wielkiego otwarcia:)
sobota, 3 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz